11 dni temu opublikowałem wpis na blogu o tym, że noszę maseczkę, by przyczyniać się do powstrzymania pandemii covid-19. Wrzuciłem informację o owym wpisie na Facebooka i rozpętałem niechcący małą burzę. Mnóstwo osób twierdzi, że maseczka nie działa, że lockdown nic nie daje, że covid to grypa itd. Cóż. Świata nie zmienię moim pisaniem. Jednak robię dalej swoje. Dziś na blogu artykuł o zakupach.
Warto robić większe zakupy, ale rzadziej (nie tylko w czasie pandemii)
Mieszkam z żoną i dwójką dzieci. Nasza czteroosobowa rodzina sporo pochłania. Zakupy spożywcze – zdawać by się mogło – powinny zajmować nam mnóstwo czasu tygodniowo. Okazuje się jednak, że można tak się zorganizować, by zminimalizować czas poświęcany na zakupy spożywki. Jak? To proste:
- Lista zakupów. To podstawa. Z reguły za każdym razem kupujemy podobny zestaw produktów, tak więc lista jest w większości stała. Właśnie: w większości. Za każdym razem są jakieś różnice: niektórych rzeczy nie kupuję (bo np. zostały z ostatnich zakupów), niektórych potrzeba tym razem więcej (bo. np. jest jakaś impreza rodzinna), chcemy wypróbować jakiś nowy przepis i muszę kupić coś, czego jeszcze nie kupowałem itd. Czyli lista jest najważniejsza. Powstaje w trybie ciągłym: na kuchennym stole leży karteczka i długopis – każdy może coś dopisać.
- Zakupy w tym samym sklepie. Po co? Po pierwsze, by nie tracić czasu na szukanie produktów. Znam układ sklepu, więc zakupy są błyskawiczne. Po drugie, znam asortyment, więc wiem dokładnie, co kupię i jakiej to będzie jakości (no i w jakiej cenie).
- Zakupy co stałą liczbę dni lub w tym samym dniu tygodnia. Jeśli robisz zakupy raz na tydzień, to po prostu wybierasz jeden dzień i się go trzymasz. Najlepiej wybrać dzień roboczy, unikając weekendu (większy tłok). U nas jednak zakupy są konieczne częściej. Dlaczego? Z kilku powodów. Po pierwsze, jemy mnóstwo warzyw i owoców, a one nie lubią i często nie mogą zbyt długo leżeć. Po drugie, sporo jemy (jesteśmy aktywni, dzieci rosną, a do tego warzywa i owoce zajmują dużo miejsca w koszyku), a nie lubię robić zakupów na dwa koszyki sklepowe. Efekt: robię zakupy co 4 – 6 dni, najczęściej co 5 dni. Nie mam zatem stałego dnia tygodnia, co jest czasem uciążliwe, ale do zaakceptowania.
- Duże zakupy. W zasadzie jestem zdania, że zakupy powinny być jak największe. Oczywiście ogranicza nas wielkość naszej lodówki czy psucie się warzyw i owoców (albo np. sera białego). Chodzi o to, by odwiedzać sklep możliwie rzadko. Bo po co częściej? Przecież szkoda czasu, prawda? Lepiej raz w tygodniu zrobić duże zakupy niż to samo rozdzielić na dwie wyprawy co 3 – 4 dni. Problemem może okazać się np. pieczywo, które chcielibyśmy mieć codziennie świeże. Można to rozwiązać na dwa sposoby:
- Kupować w markecie kilka chlebów i część z nich mrozić. My tak robimy. Odmrożony chleb jest bardzo dobry i często bez wyczuwalnej różnicy do świeżego z piekarni.
- Śmigać do lokalnej piekarni po chleb, nawet codziennie. Czyli większość zakupów robić zbiorczo co kilka dni w super- / hipermarkecie, a pieczywo kupować w pobliskiej piekarni codziennie (można także odwiedzać targ i kupować tam warzywa i owoce).
Epidemia i zakupy wieczorne
Jest jeszcze jeden element związany z zakupami, który u mnie doszedł w czasie epidemii i chyba zostanie na stałe: wieczorne zakupy.
Gdy pojawił się w Polsce koronawirus, szukaliśmy pomysłów na to, by maksymalnie unikać kontaktu z innymi. Zakupy spożywcze na razie ciężko realizować tylko w wersji online (choć można spróbować). Warto jednak sprawić, by spotykać podczas zakupów jak najmniej osób. Rozwiązaniem okazują się wieczorne zakupy (może u kogoś sprawdzą się nocne wyprawy, jeśli ma w pobliżu sklep całodobowy).
Robię zakupy najczęściej w Biedronce. Nie żebym jakoś nad wyraz lubił tę sieć sklepów spożywczych. Po prostu akurat Biedronka jest w takiej odległości od naszego domu, że mi to idealnie pasuje (nieco ponad kilometr autem). Ważne jest też dla mnie to, że obecnie Biedronka (przynajmniej ta w mojej lokalizacji) jest czynna aż do 23.30.
Kiedyś postanowiłem pojechać na zakupy późnym wieczorem, przed zamknięciem sklepu. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Przyjeżdżam przed jedenastą wieczorem, a tu pusty parking, może 2 – 3 auta stoją. Wchodzę do sklepu, a tam kilka osób tylko. Sklep niemal pusty. „Nasza” Biedronka mała nie jest, więc kilka osób z obsługi plus kilku klientów to w zasadzie pusty obiekt. W takich warunkach zakupy robi się wręcz ekspresowo! Śmigam między regałami, wrzucam co potrzebne. Gdy kończę zakupy po około 20 minutach (jest gdzieś 23.15), w sklepie jestem… jedynym klientem, więc przy kasie jestem tylko ja. Po kilku kolejnych minutach już pakuję towar do bagażnika w aucie. Przed 23.30 jestem już w domu. Całe zakupy zajmują mi około 50 minut. Mówię o całości: ubranie się i przygotowanie toreb wielorazowych, podróż do sklepu autem, zakupy w Biedronce, pakowanie do auta na parkingu sklepowym, przyjazd do domu, rozpakowanie zakupów. Przypomnę: mówię o dużych zakupach co około 5 dni, czyli pełny koszyk sklepowy. Ciężko bardziej zoptymalizować zakupy spożywcze (być może zakupy przez Internet byłyby jeszcze szybsze).
Minusy wieczornych zakupów
Taka strategia ma kilka minusów. Oto one:
- Odradzam takie zakupy kobietom. Powód: pusty parking sklepowy. Co prawda do tej pory nie zdarzyła mi się żadna groźna sytuacja, ale potrafię sobie wyobrazić takową. I tutaj samotna kobieta robiąca po 23. zakupy mogłaby stać się ofiarą napaści. Być może przesadzam, być może patrzę zbytnio z własnej perspektywy. Pewnie bywają dobrze oświetlone parkingi z kamerami i ochroną. Tam, gdzie robię zakupy, parking jest nędznie oświetlony i gdyby nie światło z bagażnika auta, musiałbym chyba z latarką czołową pakować produkty.
- Możesz być wieczorem zmęczony po całym dniu, a tutaj czekają Cię jeszcze zakupy. Bywa to upierdliwe i pewnie nie każdemu spasuje.
- Bywają braki produktów w sklepie. Akurat w „mojej” Biedronce nie jest to wielkim problemem, ale i tutaj bywa, że czegoś wieczorem już nie ma. No i nie kupię, trudno. Są to jednak rzadkie przypadki i nie są to raczej kluczowe produkty (np. jak brakuje jakiegoś warzywa, to kupię więcej innych).
Podsumowanie
Wieczorne zakupy okazały się w moim przypadku świetnym rozwiązaniem. Oszczędzam sporo czasu dzięki nim. W dobie pandemii covid19, największą zaletą tych zakupów jest niemal zerowy kontakt z innymi ludźmi. Na parkingu: nie ma prawie nikogo. W sklepie: maksymalnie kilka osób. Przy kasie: często jestem sam, czasem jest jeszcze ktoś lub dwie osoby (oczywiście o tak później porze czynna jest tylko jedna kasa, choć też można skasować zakupy samemu na stanowiskach samoobsługowych).
Nie rozumiem ludzi, którzy przychodzą do sklepu po kilka rzeczy. Jasne, może się zdarzyć, że ktoś czegoś zapomniał wcześniej kupić, albo pojawiła się jakaś nowa potrzeba zakupu. Mam jednak wrażenie, że dotyczy to mniejszości. Większość osób, które robią małe i częste zakupy, po prostu ich nie planuje. Stąd chaos zakupowy i częste odwiedziny w sklepie. No i większa transmisja wirusa, niestety.
Polecam, zainteresuj się takim sposobem robienia zakupów. Nie bój się, nie zrobi się tłoczno przed zamknięciem sklepu. Ten sposób na zakupy nie zrobi się superpopularny. Jeśli jednak trochę więcej osób będzie z niego korzystało, to nie tylko oszczędzą czas, ale dodadzą swoją małą cegiełkę w walce z pandemią – chroniąc siebie i innych.
Dodaj komentarz