Powtarzała mi żonka „Kudłacze” wiele razy. Ja się jakoś nie rwałem na wycieczkę. W końcu jednak dałem się namówić. I mogę tylko żałować, że dopiero teraz się wybraliśmy. Słów kilka o naszej wycieczce poniżej, a i kilka zdjęć się trafi.
Na wycieczkę w okolice Myślenic
Mieszkamy w Zielonkach na północy Krakowa i staramy się na weekendowe wypady wyszukiwać miejsca niezbyt oddalone. Bo lepiej więcej czasu spędzić na łonie przyrody niż w aucie. Do Myślenic mamy spod domu około 50 km, więc jak najbardziej do zaakceptowania nawet na krótki kilkugodzinny wypad.
Niedawno robiłem wpis na blogu o „Kudłatej Ćwiartce” – biegu górskim, w którym brałem udział z bratem Piotrem. Owe zawody prowadziły z Myślenic pod schronisko na Kudłaczach i z powrotem. Nie miałem wtedy czasu zajrzeć do schroniska, bo leciałem jak wariat po kamlotach – wiadomo, bieg to nie wycieczka i trzeba dać z siebie wszystko.
Tym razem udałem się na małą wyprawę z żoną Gosią i synem Tomkiem. By dojechać na miejsce, tj. w okolice Schroniska PTTK na Kudłaczach, mieliśmy do pokonania nieco ponad 70 km. Minęliśmy Myślenice, w Pcimiu skręciliśmy w lewo i już mieliśmy rzut beretem. Podróż zajęła nam niewiele ponad godzinę. Dodam, że celowo pojechaliśmy w środku tygodnia (środa), by uniknąć korków na trasie, ale i tłoku na miejscu.

Ze schroniska Kudłacze do obserwatorium na Lubomirze
Zostawiliśmy samochód na bezpłatnym parkingu jakieś 200 metrów od schroniska.

Wzięliśmy ze sobą wodę i coś do jedzenia. Do dodatkowego ubrania można też coś zabrać, choć nie są to wysokie góry i nie trzeba obawiać się dużego spadku temperatury.
Spod schroniska do obserwatorium wiedzie dobrze oznaczony szlak. W zasadzie nie można się zgubić. Do przejścia około 3,7 km w jedną stronę.

Ścieżka czasem bardzo szeroka, czasem nieco węższa. Raz ubita ziemia, a za chwilę kamienie. Z wózkiem absolutnie się nie wybieraj. Na rowerze tylko wytrawni górale. Nie potrzeba specjalnego obuwia do chodzenia po górach – nawet trampki by wystarczyły.

Niedaleko obserwatorium znajduje się punkt widokowy. Naprawdę fajnie został zorganizowany. Wycięto nieco drzew, by była widoczna piękna panorama. Są dwie ławy z siedziskami, a nawet miejsce na małe ognisko. Nic, tylko zrobić sobie tam postój z jedzeniem, piciem i sesją zdjęciową.
Doszliśmy do Obserwatorium Astronomicznego im. Tadeusza Banachiewicza na Lubomirze i… pocałowaliśmy przysłowiową klamkę. Niestety w tygodniu mają nieczynne. Precyzyjniej mówiąc: od maja do września włącznie; w sobotę i niedzielę w godzinach od 11:00 do 17:00; wejścia: 11:00, 12:00, 13:00, 14:00, 15:00, 16:00. Naszym celem było połażenie po górkach, więc nie żałowaliśmy. Ale szkoda, że ktoś tam nie siedzi cały czas.
Posiedzieliśmy chwilę i poszliśmy w drogę powrotną.
Raz jeszcze zaliczyliśmy punkt widokowy – sesja zdjęciowa i chwila zadumy nas sensem żywota.
Dotarliśmy do schroniska na Kudłaczach z zamiarem pożarcia czegoś smacznego. Na warsztat poszły pierogi ruskie, naleśniki, a także bigos. Oczywiście nie jako kombinacja wszystkiego w jednym żołądku 😉 Do tego kubek kawy parzonej z mlekiem. Wszystko pyszne! I nawet niedrogie: wydaliśmy dokładnie 62 zł na trzy dania i trzy napoje.
Wypad kilkugodzinny na Kudłacze i do obserwatorium uważam za bardzo udany. Trafiła nam się doskonała pogoda: słońce i jakieś 25 stopni.
Zdecydowanie polecam każdemu odwiedzenie tych miejsc. Szczególnie jeśli mieszkasz na południu Polski i możesz załatwić to w jeden dzień. Jeśli jednak potrzebujesz przenocować, nie będzie z tym problemu.
Na koniec jeszcze kilka zdjęć z naszej środowej wyprawy – być może zachęcą Cię do wycieczki w te rejony.




Dodaj komentarz