Mieszkam w Zielonkach od blisko 20 lat, a ten bieg organizowany jest po raz ósmy. A jednak jakoś tak się składało do tej pory, że omijała mnie ta impreza. A to przegapiłem, a to była kolizja z innymi zawodami. W końcu jednak nic nie stanęło na przeszkodzie i wziąłem udział w VIII Półmaratonie Marchewkowym 2022.

Impreza jest organizowana przez Centrum Kultury, Promocji i Rekreacji w Zielonkach na obiektach LKS „ZIELEŃCZANKA” (Zielonki znajdują się na północy Krakowa).
Była pochmurna niedziela, 11 września 2022. Przyjechaliśmy na miejsce w trójkę: Gosia, Tomek i ja. Najpierw były zawody dla dzieci (i bieg rodzinny), dlatego plan był taki, że żona odwiezie syna po jego biegu do domu, a ja zostanę sam i pobiegnę w półmaratonie. A później miała przyjechać po mnie, bym nie musiał zmęczony iść lub biec do domu (miałbym tylko 2,5 – 3 km do pokonania, ale zmęczony i spocony, więc nie miało sensu się wyziębiać).
Słaba organizacja…
Niestety początek zawodów okazał się bardzo niefortunny. Organizatorzy planowali bieg rodzinny i biegi dla dzieci przeprowadzić na boisku trawiastym. Jednak pogoda sprawiła, że było zbyt mokro. Plan „B” był taki, by biegi odbyły się po pobliskich drogach. No i tu wyszedł brak przygotowania ze strony CKPiR. Całością zawiadywał pewien pan, który nie dość, że nie miał mikrofonu lub megafonu, to do tego mówił dość cicho. Poinformował grupę, że idziemy na start. Gdzieś tam. OK, zatem spora grupa ludzi (rodzin z dziećmi) zaczęła iść drogą.
Po oddaleniu się od „Zieleńczanki” o blisko kilometr, zatrzymaliśmy się. I niemal bez słowa, po chwili wystartowała część ludzi. Okazało się, że to start biegu rodzinnego. W sumie żeby się czegokolwiek dowiedzieć, należało albo pytać innych (licząc, że są lepiej poinformowani), albo dopychać się do pana organizatora, by spytać, co i jak, kto będzie teraz startował.
Poszła w tłum informacja, że po biegu rodzinnym będą kolejne starty biegów dla dzieci: na 300, 600 i 900 metrów (w zależności od rocznika urodzenia). No to czekaliśmy, bo Tomek miał startować na 900 m (rocznik 2010). Ktoś powiedział, że start dzieci na 300 metrów odbędzie się bliżej miejsca organizacji zawodów i trzeba tam podejść. I część podeszła, choć niektórzy najwyraźniej się nie zorientowali i za chwilę biegli na start, by zdążyć. Podobnie było z dystansem 600 m. Na szczęście my czekaliśmy w tym samym miejscu cały czas, bo udało mi się dowiedzieć, że właśnie tam będzie start. Po kilkunastu minutach pojawił się pan organizator i za chwilę wystartowały dzieciaki na 900 m. Nasz Tomek trochę biega i miał niezłą formę (choć w wakacje trochę się obijał i nie był to szczyt jego możliwości). Udało mu się dobiec na drugim miejscu. Gratulacje synu!


Kameralny półmaraton
O 12.30 odbył się start biegu głównego na dystansie 21,6 km. Na starcie było niewiele osób: tylko 37. Było oczywiste, że większość biegu spędzę w samotności, co zresztą nawet lubię.

Wystartowałem trochę za szybko. Niestety czasem mi się to zdarza. Niedługo po starcie był spory podbieg, dość męczący. Zresztą cała trasa była pagórkowata.
Większość to asfalt, choć czasem przez pola i las (ubita ziemia, szuter, trawa). Miejscami trochę ślisko, ale bez tragedii – śmiało można było biec w butach na twarde, równe nawierzchnie.
Dużym minusem było słabe zabezpieczenie trasy półmaratonu. Niestety ruch samochodowy nie był w pełni wyłączony. Częściowo mogę to zrozumieć: bieg był kameralny, a trasa dość rozległa i w sporej części po drogach publicznych, więc ciężko by było całość blokować na kilka godzin. Niedopuszczalne są jednak sytuacje, gdy biegniesz zmęczony, a jakieś auto szybko Cię mija. A zdarzały się takie chwile i słyszałem po biegu narzekania uczestników.
To nie był mój dzień. Biegło mi się dość ciężko. Być może sam sobie na to zasłużyłem przez zbyt szybki start. Półmaraton generalnie powinno się biec jedną z dwóch strategii:
- albo od startu do mety tym samym tempem;
- albo najpierw wolniej, a potem stopniowo przyspieszamy (w miarę sił, możliwości, przygotowania i dyspozycji danego dnia).
Nie biegniemy natomiast „strategią”: od startu grzejemy, ile się da, a potem jakoś to będzie. Nie, nie będzie. To nie piątka czy dycha, gdzie można stosować różne szalone pomysły. Półmaraton nie wybacza takich zabaw. Jeśli szarżujesz zbytnio w pierwszej części, druga będzie męczarnią. Zawsze.

Kilka kilometrów przed metą zaczęła się zbliżać do mnie Kasia z Bibic. Jak każdy biegacz, nie lubię, gdy ktoś mnie dogania i wyprzedza. Dlatego wykrzesałem z siebie resztki sił i gnałem. Udało się: Kasia dobiegła 22 sekundy za mną. Tyle, że ona zajęła 3 miejsce wśród kobiet, a ja dopiero 20 open (na 37 osób, które ukończyły zawody). Oto wyniki.

Uzyskałem czas 1h 44m 54s, co na dystansie 21,6 km byłoby dla mnie bardzo dobrym czasem. Piszę „byłoby”, gdyż mam pewne wątpliwości, co do podawanej przez organizatora długości trasy. Mój zegarek zmierzył 20,4 km, ale zdarza się mu zaniżyć dystans – szczególnie na trasie z wieloma zakrętami i z przewyższeniami (tutaj wznios i spadek wyniosły po około 300 m). Szacuję, że realnie było to bliżej półmaratonu (21,1 km) niż 21,6 km. Ale mniejsza o to.
Podsumowanie
Cieszę się, że w końcu wziąłem udział w tym miejscowym biegu. Organizację oceniam bardzo nisko. Niedociągnięcia poniekąd wynagrodziła fajna trasa półmaratonu. Ale czy wezmę udział w przyszłym roku? Sam nie wiem. Jeśli nie będzie kolizji z innymi zawodami, to być może tak. Ale mając do wyboru „Półmaraton Marchewkowy” i jakiś inny bieg, raczej odpuszczę imprezę w Zielonkach.
Dodaj komentarz