Rzadko daję szansę horrorom, ale tym razem skusił mnie Olaf Lubaszenko. Ten aktor to prawdziwy gigant polskiego kina, a jego udział w horrorze Bartosza Kowalskiego, zatytułowanym „Ostatnia wieczerza”, zaintrygował mnie na tyle, że zasiadłem do seansu. Niestety, efekt końcowy nie spełnił moich oczekiwań.
Fabularne puzzle z małą ilością elementów
Akcja filmu przenosi nas do Polski w 1987 roku. Główny bohater, milicjant Marek (Piotr Żurawski), zostaje wysłany pod przykrywką do klasztoru pełniącego rolę „sanatorium dla opętanych„. Jego zadaniem jest wyjaśnienie tajemniczych zaginięć kobiet. Jednak klasztorne mury szybko okazują się pułapką – Marek staje się więźniem tego miejsca, a sam przeor Andrzej (Olaf Lubaszenko) ma wobec niego własne, mroczne plany.
Fabuła, choć początkowo dobrze rokuje, szybko traci impet. Brakuje tu napięcia i wyrazistych zwrotów akcji, a wtórność kolejnych wydarzeń staje się wyraźna. Twórcy niby bawią się kliszami horroru – mamy egzorcyzmy, okultystyczne rytuały i typowe dla gatunku mroczne wizje – ale nie wprowadzają niczego, co mogłoby zaskoczyć nawet mniej wytrawnego widza.
Atuty: klimat i aktorzy
Mimo wszystko są elementy, które zasługują na pochwałę. Wizualna strona filmu to prawdziwy majstersztyk. Zdjęcia Cezarego Stoleckiego doskonale oddają duszny, klaustrofobiczny klimat klasztoru, a scenografia (Łukasz Trzciński i Magdalena Kut) idealnie wpisuje się w konwencję horroru. Sceny pełne świec, ciemnych korytarzy i oszczędnego światła potrafią zrobić wrażenie. Muzyka autorstwa Carla-Johana Sevedaga subtelnie podkreśla nastrój, choć nie wybija się na pierwszy plan.
Z obsady na wyróżnienie zasługują Piotr Żurawski i Olaf Lubaszenko. Żurawski w roli milicjanta przekonuje swoją niepewnością i stopniowym osuwaniem się w szaleństwo. Lubaszenko, jako przeor Andrzej, nadaje swojej postaci odpowiednią dawkę charyzmy i tajemniczości. Choć film w wielu miejscach kuleje, aktorzy starają się ratować sytuację.
Problem: chaos fabularny
Głównym problemem „Ostatniej wieczerzy” jest scenariusz, który zdaje się raczej zlepkiem motywów niż spójną historią. Chociaż film aspiruje do miana horroru z przesłaniem, narracja bywa chaotyczna, a twórcy zbyt często wybierają drogę na skróty. Szkoda, bo Kowalski udowodnił już wcześniej, że potrafi opowiadać historie pełne emocji i napięcia.
Finał filmu jest dość ciekawy. Jedni powiedzą, że głupi i groteskowy. A inni – że jest najmocniejszą stroną obrazu. Ja mam mieszane uczucia. Nie chcąc spojlerować, zamilknę.
Czy polecam ten film? Raczej nie. Oczywiście jeśli jesteś miłośnikiem gatunku, to zapewne i tak go łykniesz. Jeśli natomiast horrory nie są Twoim pierwszym wyborem, to zapomnij o nim. Szkoda czasu.
Ciekawostka:
„Ostatnia wieczerza” to pierwszy polski horror wyprodukowany przez Netflixa, a jego budżet wyniósł około 7 milionów złotych. Ciekawostką jest też to, że Olaf Lubaszenko nigdy wcześniej nie zagrał w horrorze – był to dla niego debiut w tym gatunku.
Dane techniczne filmu:
Tytuł: Ostatnia wieczerza
Reżyseria: Bartosz Kowalski
Scenariusz: Bartosz Kowalski, Mirella Zaradkiewicz
Rok produkcji: 2022
Gatunek: Horror
Czas trwania: 89 minut
Obsada: Olaf Lubaszenko, Piotr Żurawski, Sebastian Stankiewicz
Muzyka: Carl-Johan Sevedag
Zdjęcia: Cezary Stolecki
Dystrybucja: Netflix
Dodaj komentarz