Jakiś czas temu pisałem o serialu „Uwięzione” (Netflix). Dziś słów kilka o filmie z wyrokiem i odsiadką w tle, ale nie o życiu za kratami. Będzie mowa o obrazie „Niewybaczalne” z Sandrą Bullock w roli głównej (tytuł oryg. „The Unforgivable”).
Fabuła jest dość prosta. Mamy kobietę, która wychodzi z kicia po wielu latach. Siedziała za morderstwo. Ruth (Bullock) pragnie tylko jednego: dowiedzieć się, jak się ma jej młodsza siostra. Próbując wrócić do życia na wolności, nasza bohaterka spotyka się z niechęcią i ostracyzmem. Ma kłopoty ze znalezieniem pracy. Kontakty międzyludzkie nie są jej mocną stroną. Świetna jest scena, gdy Ruth dostaje od kolegi z pracy kurtkę. Tak po prostu. I nie rozumie tego gestu. Pyta więc, dlaczego on chce jej dać tę kurtkę. A on na to, że po to, by było jej ciepło. Warto dodać, że chwilę wcześniej omal nie walnęła go, bo skradał się do niej z… pączkami. Cóż, będąc za kratami uczysz się przetrwać, a bycie twardym jest bardziej niż wskazane.
Choć film nie jest innowacyjny pod żadnym względem, zasługuje na uwagę. Zagrało tutaj sporo elementów – o dwóch wspomnę poniżej.
Po pierwsze, dobre aktorstwo. Sandra Bullock wyszła wyśmienicie. Naprawdę wysoki poziom. Być może to jej najlepszy film. Dla mnie Sandra nigdy nie była topową aktorką. Ot, ładna babka, przyzwoicie grająca. W tym filmie nie widzimy zbyt wiele uśmiechu na jej twarzy; najczęściej jest to smutek. Nieźle pokazany. Aktorzy drugoplanowi też dobrze wyszli: Jon Bernthal (kumpel z roboty przy rybach), Vincent D’Onofrio (prawnik o dobrym sercu), czy Viola Davis (żona prawnika).
Po drugie, fajnie pokazana tematyka resocjalizacji. A w zasadzie problemów z nią. Były skazaniec nie ma lekko na wolności. Nikt mu nie ułatwia życia. Każdy krok jest ciężki. Choć trzeba przyznać, że Ruth ma wsparcie w postaci surowego i twardego, ale zaangażowanego opiekuna (w tej roli Rob Morgan).
Na pewno nie jest to film typu „must see”. „Niewybaczalne” (reżyseria: Nora Fingscheidt) nie stanie się w żadnym wypadku filmem kultowym. Warto jednak poświęcić 100-kilka minut z życia. Sandra Bullock jest niewątpliwie ozdobą tego filmu. Choć jest przewidywalny, to ogląda się go dobrze. Świetnie pokazano emocje targające bohaterami (nie tylko główną bohaterką).
Podsumowując: film dobry, polecam każdemu.
Dodaj komentarz