Lubię książki popularnonaukowe. Wszechświat mnie fascynuje, więc przyjemnie jest poczytać coś o nim. Nauka cały czas napiera do przodu, więc jeśli czytałeś coś kilkanaście lat temu, to warto sięgnąć po coś świeższego. „Nie mamy pojęcia. Przewodnik po nieznanym wszechświecie” jest z 2017 roku, więc dość aktualna.
Niesamowitą zaletą tej książki i czymś, co bez wątpienia wyróżnia ją na tle innych, jest wspaniałe poczucie humoru autorów (Jorge Cham i Daniel Whiteson) i ogromny dystans do siebie, świata akademickiego i nauki w ogóle. W zasadzie co chwilę się uśmiechałem czytając, a czasami wręcz rechotałem.

Naprawdę nie mamy pojęcia
„Nie mamy pojęcia” (tytuł oryginału: „We Have No Idea. A Guide to the Unknown Universe„) zdaje się iść nieco pod prąd. Większość publikacji jest pewnego rodzaju pochwałą tego, co już wiadomo, co zbadano, jakie mamy osiągnięcia na różnych polach. A tutaj? Sam tytuł mówi wszystko: autorzy dziesiątki razy udowadniają, że jesteśmy na samym początku poznania. Szacują, że znamy około 5 %. O takim niejako obszarze wszechświata mamy wiedzę. A pozostałe 95 %? Nie mamy pojęcia. I jak to się ma do tych licznych newsów, jak to już dużo wiemy?
Jak na fizyka cząstek elementarnych (Whiteson) i robotyka (Cham) przystało, panowie są bardzo rzeczowi i precyzyjni. Zatem spis treści powie nam wiele o zawartości ich dzieła:
- Z czego składa się wszechświat?
- Co to jest ciemna materia?
- Co to jest ciemna energia?
- Co jest najbardziej podstawowym elementem materii?
- Tajemnice masy
- Dlaczego grawitacja tak bardzo się rożni od innych oddziaływań?
- Co to jest przestrzeń?
- Co to jest czas?
- Ile jest wymiarów?
- Czy możemy poruszać się szybciej niż światło?
- Kto strzela do Ziemi superszybkimi cząstkami?
- Dlaczego składamy się z materii, a nie z antymaterii?
- Co się stało podczas Wielkiego Wybuchu?
- Jak WIELKI jest wszechświat?
- Czy istnieje teoria wszystkiego?
- Czy jesteśmy sami we wszechświecie?
W zasadzie wiele osób zastanawia się nad tym wszystkim zadając dokładnie takie pytania. Można by powiedzieć, że autorzy dobrze wstrzelili się w potrzeby czytelników. Przyznam jednak, że nad niektórymi sprawami nigdy wcześniej się nie zastanawiałem, na przykład nad tym, czy istnieje jakaś najmniejsza odległość. Wydaje się, że możemy dzielić odległość na coraz to mniejsze odcinki – i tak w nieskończoność. Czy aby na pewno? Przecież to by oznaczało, że i materię można dzielić w nieskończoność…
Fascynujący dla mnie był rozdział 10. Prędkość światła jest czymś granicznym, tzn. nic nie może poruszać się szybciej. To bardzo komplikuje wiele spraw, m.in. to, jak wyglądały początki wszechświata, te chwile zaraz po Wielkim Wybuchu. Wszechświat rozszerzył się wtedy błyskawicznie (w ułamku sekundy) do gigantycznych rozmiarów. Ale jak ta tzw. inflacja mogła się odbyć, jak to w ogóle możliwe? Na te pytania autorzy starają się odpowiedzieć w „Nie mamy…„, choć są to dalej teorie. Nie mamy pewności, jak dokładnie było.
Rozdział 14 może przyprawić o zawrót głowy. Na co dzień nie myślimy o tym, jak wielki jest wszechświat. Jeśli jednak mamy chwilę na refleksję i próbujemy to sobie wyobrazić, to… Prawdę mówiąc, ja mam z tym kłopot. Miliardy to ilości ciężkie do wyobrażenia, ogarnięcia myślą. A miliardy miliardów? A miliardy miliardów miliardów?
W rozdziale 15 powraca jak bumerang pytanie o tzw. teorię wszystkiego. Naukowcy od lat próbują zbudować jedną teorię opisującą prawidłowo wszystkie rodzaje oddziaływań. Taka teoria sprawdzałaby się zarówno w skali makro, jak i mikro. Czy w ogóle jest to możliwe? Wydaje się, że jak najbardziej tak. Jednak odkrycie jej pozostaje na razie poza naszym zasięgiem. Tak naprawdę nie wiemy nawet, po co istnieją niektóre rodzaje cząstek elementarnych. Skoro do „zwykłej” materii potrzebujemy tylko trzech (kwarka górnego, kwarka dolnego i elektronu), to po co komu pozostałe? Nie mamy pojęcia.
No i ostatni rozdział, którego tematyka nie zaskakuje. Każdy z nas choć raz w życiu dumał, czy jesteśmy sami we wszechświecie. Rozczaruję Cię: w tej książce nie znajdziesz odpowiedzi na to pytanie. Hm, ale chyba tego się spodziewałeś, prawda? Jest w sumie jeden podstawowy problem z określeniem prawdopodobieństwa istnienia inteligentnego życia poza Ziemią: dalej nie wiemy, jak powstaje życie. Czy jest to dziełem przypadku? A może dana kombinacja pewnych czynników zawsze doprowadzi do powstania życia? Z racji ogromu wszechświata, planet podobnych do naszej muszą być miliardy, ale to nie znaczy, że choć na jednej z nich rozwinęło się życie. Być może to pytanie na zawsze pozostanie bez odpowiedzi. Dlaczego? Po pierwsze, możemy nigdy nie odkryć, jak działa proces zapoczątkowujący życie. Po drugie, inne planety są zbyt daleko od nas, byśmy je odwiedzili lub choćby wysłali tam jakąś sondę. No i ten czas, i odległości, i prędkość światła, które nas ograniczają. Najzwyczajniej w świecie możemy się rozmijać w czasie z innymi cywilizacjami. Te rozważania – choć fascynujące – chyba na zawsze pozostaną tajemnicą, kwestią bardziej wiary niż nauki.
Podsumowanie
Książka „Nie mamy pojęcia. Przewodnik po nieznanym wszechświecie” jest wręcz fascynująca. Nie jest to łatwa lektura dla przeciętnego zjadacza chleba (w tym dla mnie). Choć jest to pozycja popularnonaukowa i wszystko jest ładnie tłumaczone (w zasadzie nie ma w niej żadnych wzorów, może poza jakimiś kilkoma podstawowymi, typu E=mc2), to wiele razy traciłem wątek. Cofałem się i czytałem dany fragment ponownie. Być może błędem było przyswajanie tej wiedzy w łóżku, przed spaniem. Myślę jednak, że za jakiś czas wrócę do tej lektury i wtedy najpewniej nieco lepiej poukładam sobie w głowie pewne sprawy.
Polecam Ci zapoznanie się z tą lekturą. Naprawdę poszerza horyzonty myślowe. W sposób bardzo przystępny tłumaczy mnóstwo zjawisk. No i pokazuje dobitnie, że… nie mamy pojęcia! I jest to ekscytujące, gdyż oznacza, że mamy przed sobą złotą erę odkryć. Żyjemy w ciekawych czasach, a zapowiadają się jeszcze ciekawsze. Skoro jesteśmy u progu rewolucji komputeryzacji kwantowej, rozkminiamy coraz lepiej nanotechnologię, to może odkryjemy w końcu czym jest ciemna materia i ciemna energia? Kto wie, może kiedyś dojdziemy w podróżowaniu do prędkości światła? A może kiedyś ją „przekroczymy”, tzn. w jakiś sposób „oszukamy”, by podróżować na krańce wszechświata? Może czeka nas przyszłość rodem z serialu Star Trek? Jedno jest pewne: przyszłość będzie fascynująca.
Dodaj komentarz