Od kilku lat biegam. Dla zdrowia, kondycji, sylwetki, odskoczni psychicznej, z miłości do biegania. Biega także mój brat Piotr. Czasami udaje nam się odbyć wspólny trening lub start w zawodach. Tym razem postanowiliśmy wyjechać na trening za Kraków. Do Myślenic.
Na łonie przyrody biega się cudownie. Niestety większość treningów odbywam po asfalcie blisko domu. Czasami udaje mi się wyrwać z tej rutyny. Tym razem mieliśmy czas i postanowiliśmy z Piotrem wyskoczyć autem do Myślenic na trening biegowy po górach i lasach.
Zaplanowaliśmy trening z Endomondo i wydrukowanymi kartkami z trasą. Kartki okazały się zbędne, natomiast Endomondo – niezbędne. Powód: nie biegliśmy nigdy przedtem tą trasą. Piotr był raz na treningu w Myślenicach z kumplem, ale na sporo innej trasie. A tę trasę znaleźliśmy w Internecie. Po ściągnięciu tzw. śladu, wgrałem go do aplikacji i wyglądało to tak, jak na zrzucie poniżej.

Przyjechaliśmy na miejsce o 8.40. Był rześki poranek, jakieś 15 stopni. Niebo pochmurne, nad lasami mgła. Przebraliśmy się w stroje biegowe. Buty dopasowane do terenu: Piotr w swoich nowych Evadict Trail TR z Decathlonu, a ja w Asics’ach Gel-Fuji Runnegade. Na zdjęciu niżej pokazałem, jak wyglądają moje lacze po owym treningu.

Włączyłem Endomondo z zaplanowaną trasą 15,2 km i ruszyliśmy w teren. Najpierw spokojnie, a później… też spokojnie. To miał być wolny trening w górzystym terenie.
Plan biegowy nieco rozminął się z rzeczywistością. Winna temu okazała się wgrana trasa, albo prowadzące nas satelity, ciężko orzec. W każdym razie kilka razy musieliśmy zawracać, raz czy dwa pobiegliśmy nieco inaczej niż nas trasa prowadziła, bo… nie dało się biec zgodnie z nią. Po prostu prowadziła przez jakieś pola lub prywatne posesje.
Teren był niemal wyłącznie górzysty. Pierwsza część trasy głównie pod górę, następnie długie zbiegi. Podłoże głównie szutrowe, choć nie zabrakło błota i kamieni. Ostatnie kilka kilometrów to – niestety – asfalt. Moje buty nadają się wyłącznie w teren, dlatego starałem się biec poboczem.
Ostatecznie wyszło 18 km. Trening zdecydowanie udany. Przyznam, że zmęczył nas nieco. A dziś czuję ból w różnych częściach ciała, które podczas biegania po płaskim terenie ewidentnie obijają się. Szczególnie mięśnie „nadzadkowe” 😉
Polecam każdemu taki wypad biegowy. Warto przełamywać rutynę. Co prawda potrzeba sporo więcej czasu, by odbyć taki trening. No i nie jesteśmy zbytnio eko, skoro na trening biegowy jedziemy… samochodem 🙁 No ale coś za coś. Raz na jakiś czas można przeboleć taki układ. Na co dzień jednak ubieram buty i zaraz po wyjściu z domu zaczynam bieg. Więc taki trening górski za Krakowem to u mnie wyjątek od reguły. Ale jakże piękny wyjątek.
Poniżej kilka zdjęć z naszej małej wyprawy. Nie ma ich wiele, bo skupiliśmy się na kontemplowaniu przyrody i radości z biegania, a nie na sesji zdjęciowej. Choć może to błąd i warto na przyszłość robić więcej fotek. Kto wie, może zainwestuję w jakąś kamerkę czołową / aparat, żeby łatwo dokumentować takie wydarzenia.





Dodaj komentarz