Moje dwa kluczowe półmaratony w roku, to w sezonie wiosennym Półmaraton Marzanny, a w jesiennym – Cracovia Półmaraton Królewski. Szykując się do „Marzanny”, sumiennie przepracowałem zimę. Dwa tygodnie wcześniej zrobiłem sobie sprawdzian formy startując w Myślenickim Biegu Ulicznym na 10 km. Zrobiłem nową życiówkę (41m 39s), choć bieg trochę popsułem przez zbyt szybką pierwszą cześć dystansu. Myślenice miały służyć określeniu precyzyjnie tempa, w jakim jestem w stanie przebiec półmaraton w Krakowie. Cóż, średnio to wyszło. Jednak treningi wskazywały, że stać mnie na tempo około 4m 22s na kilometr, czyli złamanie 1h 31m 59s. Niestety, nie udało się.

Pogoda była niezła, choć trochę wiało. Samopoczucie tego dnia (22 marca 2025) miałem średnie. Czułem, że to nie jest mój dzień. Miałem wrażenie, że nieco przegrzałem organizm i szczyt formy mam za sobą. Choć nie było znów tak źle: nic mi nie dolegało, zrobiłem odpowiedni tapering i byłem gotowy do startu.

Ponieważ celowałem w „pośredni czas”, nie mogłem liczyć na pacemakerów. Postanowiłem przez cały dystans trzymać równe tempo i ewentualnie – jeśli starczy sił – przyspieszyć w końcówce. Początki były obiecujące: 4:20, 4:24. Kolejne dwa kilometry nieco wolniej (4:25 i 4:27), ale potem znowu zgodnie z planem (4:21 i 4:19). Niestety poczułem, że dziś nie utrzymam tego tempa do mety. Musiałem nieco zwolnić i zrewidować plan biegu. Co dla mnie bardzo ważne, udało mi się utrzymywać bardzo równe tempo do 20. kilometra – skrajne czasy kilometrów to 4:24 i 4:33, czyli tylko 9 sekund różnicy. Wbiegając na Błonia chciałem zrobić długi finisz, ale nie miałem z czego. Bardzo mnie ten bieg wyeksploatował. Jednak udało się nieco przyspieszyć w końcówce – 21. kilometr w 4:15, a ostatnie metry 3:29. Jak zwykle resztkami sił musiałem zafiniszować i kogoś próbować wyprzedzić. Tak mam 😉

Ostatecznie uzyskałem czas 1h 34m 6s (oficjalne wyniki). Poprzedni rekord życiowy (1h 35m 44s) uzyskany na 10. Cracovia Półmaratonie Królewskim 2024 poprawiony o 1 minutę i 38 sekund. Nieźle.
Czy mogłem pobiec szybciej? Ciężko powiedzieć. Jak wspomniałem, miałem formę na złamanie 92 minut. Jednak kilka czynników sprawiło, że się nie udało. Oto one:
- Nieco słabszy dzień – zdarza się;
- Trochę przestrzelona forma;
- Brak biegu z pacemakerami, co pomagałoby trzymać równe tempo i zmniejszało opory powietrza (i wpływ wiatru);
- No i zakręcona trasa: ciężko wręcz uwierzyć, ale było – w zależności, jak podejść do liczenia – około 25 skrętów, w tym kilka nawrotek. Chyba nigdy wcześniej nie biegłem na takiej trasie. Lekko licząc, przez te zwolnienia i przyspieszenia (a także czasem tłok w tych miejscach) każdy z nas stracił minimum 1 minutę.
Cóż, sezon dopiero się rozkręca. Ciekawe, jak potoczą się moje kolejne biegi. Już niebawem przecież Cracovia Maraton!
Dodaj komentarz