Cześć! Poznajmy się: mam na imię Draka. Jestem beaglem. Skąd taka nazwa? Jeden z moich państwa – Tomek – uparł się na to imię. Zaproponowała je jakaś znajoma Pawła, chyba Ola. No i Tomek chciał Drakę, a reszta mojej rodziny się zgodziła. Mi też się podoba! W pełni oddaje mój charakterek 🙂 Choć Paweł mówi, że wolałby, żebym była w opozycji do imienia. Cokolwiek to znaczy…
Dlaczego ja?
Pewnie się zastanawiacie, dlaczego wybrano akurat mnie. Podobno Tomek od wielu lat marzył o piesku, Paweł zresztą także. Kiedyś moja rodzina miała już psa: setera irlandzkiego o imieniu Fred. Ale Fredzia już nie ma – dożył sędziwego wieku i odszedł do krainy wiecznych łowów. Od tamtego czasu Gosia nie chciała się zgodzić na nowego psiaka. Ale w końcu uległa. I bardzo dobrze!
Nowego pieska szukał po jakimś tam Internecie głównie Paweł. W grę wchodziły różne opcje: wzięcie ze schroniska, albo od kogoś kundelka, a nawet kupno psinki rasowej. Podobno już szykowali się na wyprawę do krakowskiego schroniska, gdy Paweł trafił na ogłoszenie na jakimś tam „oeliks”. Nie wiem, co to jest, ale na pewno coś wspaniałego, bo tam byłam ja! Okazało się, że jest to bardzo blisko domu mojego państwa. Padła więc jedyna słuszna decyzja: jedziemy obejrzeć biglęta! Gosia podobno wtedy powiedziała, że już pozamiatane. Nie wiem, czemu mówiła o sprzątaniu w takiej chwili, ale nie zawsze rozumiem ludzi. Dużo gadają, a mało robią. Takie dziwne stworzenia. Ale i tak ich kocham!
Wracając do mnie. Z tego, co wiem, moja rodzina rozważała różne rasy, ale i kundelki. Kiedyś mieli setera, ale Gosia mówiła, że za duży. Paweł z Tomkiem chcieli goldena, ale też wielki z niego drab. Rzekomo rozważali także border collie, ale naczytali się, że to pies-wariat i odpuścili. No i myśleli też o beaglu. Paweł nawet jakieś książki pokupował. No i oglądali filmy o beaglach. Dowiedzieli się, że takie pieski są łakome i dlatego często tyją. Do tego mają instynkt myśliwski, więc jak złapią trop to dają nogę i tyle ich widzieli. No i są uparte, z charakterem. Paweł z Tomkiem biegają często i chcieli psinkę, która lubi bieganie. Martwili się, że beagle jest mały i może mieć kłopot z lataniem przez wiele kilometrów. Bardzo się ucieszyli, gdy przeczytali, że możemy biegać dziesiątki kilometrów i prędzej oni padną niż my! Możemy nawet obok rowerka lecieć. Jesteśmy urodzonymi biegaczami. Choć Paweł powtarza, że ludzie też (ja mam co do tego wątpliwości).

No i pojechali zobaczyć moją psią rodzinę. Pamiętam ten dzień. Wizyta w ogrodzie. Oglądali nas, głaskali. Jestem mała, więc moi bracia bardziej się dopychali do nich. Tomek chciał mojego braciszka. Gosia – mnie. Paweł stał po środku i chyba od niego zależało, co zrobią. Pojechali do domu i mieli się zastanowić. Przyjechali na drugi dzień w południe. Gdy otworzono garaż, w którym spałam z mamą i rodzeństwem, wszyscy byliśmy zaspani. Ja jako jedyna wstałam i wyszłam z garażu. Paweł mówi, że to przeznaczenie, że jakoś czułam, iż mnie wybrali. Może i tak, sama nie wiem.
Mój nowy dom
Gdy wzięli mnie do auta, trochę płakałam. Tomek mnie pocieszał.
Nowy dom jest super! Mam ogródek, a nawet dwa. Paweł co prawda porobił jakieś ogrodzenia, bo podobno niszczyłam ich uprawy. Pff, wielkie mi plony – raptem kilka liści zielonych z ziemi wystaje. No ale narobił się i ogrodził. Jak trochę dorosnę, to zrobię mu niespodziankę i przeskoczę to ogrodzenie. Ale się wszyscy ucieszą!

Z drugiej strony domu też jakieś prace były. Paweł nawet kładł się na ziemi. Myślałam, że to dla zabawy, ale on podcinał roślinki, żebym miała miejsce na moje harce. Trzeba przyznać, że wszyscy biegają wokół mnie i jestem w centrum uwagi. Oby tak już zawsze było.
Żywią mnie bardzo dobrze, ale trochę za skromnie. Odważają porcje, zamiast ładować do miski do pełna. Podobno to dla mojego dobra. Hm, no niech już będzie. Ale jak coś znajdę na spacerku, to capnę i nikt mnie nie złapie. Ha!








Dobra, nie zawracam Wam więcej głowy. Mam swoje sprawy. Muszę trochę poszaleć, żeby później ładnie spać. Mam nadzieję, że się kiedyś spotkamy i pobawimy. Do zobaczenia!
Dodaj komentarz