Jeżdżę amatorsko na rowerze, obecnie głównie górskim. Jeździ mój brat Piotr. Jeździ tata Roman. Jeżdżą żonka i dzieci. Jeździmy różnym tempem, po różnych trasach, ale jedno mamy wspólne: zawsze mamy na głowie kask rowerowy. Dlaczego? Bo kask może uratować życie.
Przykład taty
Dobre kilka lat temu mój tata nie przepadał za jazdą w kasku. Namawialiśmy go, ale był uparty. Na dłuższe trasy brał kask, ale gdzieś na krótkie przejażdżki – już raczej nie. No i trafił się sądny dzień.

Roman jechał sobie spokojnie ulicą. Tempo wolne, poniżej 20 km/h. Nie wdając się w szczegóły, w pewnym momencie stracił równowagę i przewrócił się. Na tyle niefortunnie, że uderzył głową o beton. Okazało się, że doznał wstrząsu mózgu. Skończyło się na strachu. Tak przynajmniej się wydawało…
Po tym upadku miał rezonans głowy. Kontrolny miał mieć kilka miesięcy później. Przed terminem drugiego rezonansu zaczął się źle czuć: miał zawroty głowy, wolno chodził, postarzał się nagle o dekadę. Poszedł na rezonans. Miał mieć wynik z opisem za jakiś tydzień, ale już na drugi dzień dostał telefon, że ma się pilnie zgłosić do przychodni. Okazało się, że miał rozległy wylew w mózgu. Jak to możliwe? Niestety zdarza się, że po jakimś czasie od uderzenia w głowę pojawia się powolne krwawienie, niejako opóźnione. A było na tyle duże, że nie mogło samo się wchłonąć.
W czasie wizyty w przychodni od razu została podjęta decyzja o przewiezieniu taty do szpitala. Jeszcze tego samego dnia wieczorem miał operację głowy. Na szczęście udała się. Lekarz operujący powiedział, że to była ostatnia chwila, że jeszcze kilka lub kilkanaście godzin i najpewniej tata by zakończył żywot.
Jak się możesz domyślić, ta przygoda nauczyła ojca, że kask należy zakładać zawsze. Nie znasz dnia ani godziny. W każdej chwili może coś się stać. A upadek nawet z małej wysokości może zakończyć się śmiercią lub kalectwem.
Dlaczego większość rowerzystów nie jeździ w kaskach?
Obserwuję pewną prawidłowość. Otóż ludzie jeżdżący na rowerach szosowych (często w strojach kolarskich, a do tego jeżdżący szybko) z reguły mają kaski na głowie. Natomiast pozostali, czyli na rowerach górskich czy turystycznych, częściej nie mają kasków rowerowych. Dlaczego tak jest? Stawiam na większą świadomość kolarzy amatorów, ale i przyzwyczajenie, bo na wyścigach kask jest obowiązkowy.
W Polsce nie ma obowiązku zakładania kasku podczas jazdy rowerem. Efekt: każdy postępuje według własnego uznania.
Nie znam dokładnych statystyk, ile osób zakłada w Polsce kask. Obserwując rowerzystów na ścieżkach rowerowych, szacuję tę liczbę na około 10 %. Wydaje mi się, że częściej jeżdżą w kaskach dzieci, ale i… seniorzy. Natomiast pozostali raczej stronią od ochrony głowy.
Co powoduje, że nie zakładamy kasku wsiadając na rower? Oczywiście powodów jest całe mnóstwo: od lenistwa, po „modę” („Jak ja będę wyglądać w kasku? A fryzura?”). Niektórzy powiedzą, że nie lubią, że zapomnieli, że niewygodnie… Dodałbym jeszcze jedno: brak wyobraźni.
9 powodów, dlaczego warto jeździć w kasku na rowerze
Zebrałem 9 argumentów, które według mnie są kluczowe. Oto one:
- Możesz się po prostu przewrócić, a wtedy kask skutecznie ochroni Twoją głowę. Pamiętaj, że czaszka jest jak skorupka jajka: niby dość twarda i najczęściej nabijasz sobie guzy, ale jak już pęknie to… nie jest wesoło. Wiele przewrotek na rowerze nie jest groźnych; często upadamy na bok i podpieramy się ręką (tak niedawno złamała kończynę moja mama…). Zdarza się jednak i tak, że uderzamy w coś głową. Wtedy kask przejmuje na siebie energię uderzenia i często pęka, ale ratuje naszą mózgownicę. Prościej kupić nowy kask niż wymienić głowę. Przeszczepy całej głowy pewnie za jakiś czas będą powszechne, ale nie jestem zwolennikiem operacji w ogóle, więc odradzam.
- Poczujesz się bezpieczniej dzięki kaskowi. Ale tutaj uwaga: badania wskazują, że rowerzyści jeżdżący w kaskach faktycznie czują się pewniej i czasami mają pewnego rodzaju syndrom supermena, czyli wydaje im się, że skoro mają kask na głowie, to są niezniszczalni. Zatem jeżdżą szybciej i bardziej szarżują. Nie idź (a raczej nie jedź) tą drogą.
- W razie zderzenia z innym rowerzystą na ścieżce rowerowej, ochronisz to, co najważniejsze, czyli łepetynę. A takie zdarzenia są niestety coraz częstsze, bo rowerzystów przybywa szybciej niż ścieżek, więc robi się tłoczno.
- Dasz dobry przykład innym, np. swoim lub cudzym dzieciom. Mnóstwo osób nie ubiera kasku tylko dlatego, że… większość ich nie ma. Zatem idą za tym trendem, nich chcą odstawać. A co się stanie, kiedy większość z nas założy kask? Dojdzie do efektu kuli śnieżnej i zostanie jakaś tam mniejszość, która musiałaby być zmuszona, by uzbroić się w rowerowy helmet.
- Kask fajnie wygląda. Obecnie jest olbrzymi wybór. Kup taki, jaki Ci się podoba. Mówimy głównie o kolorze, choć i kształty / konstrukcje bywają różne. Niech kask stanie się częścią Twojego ubioru i stylu.
- Masz większe szanse na to, że ujdziesz cało przy zderzeniu z autem. Nie mówimy tutaj o zderzeniu czołowym przy prędkości 100 km/h, ale o sytuacji, gdy np. przejeżdżający obok Ciebie samochód lekko Cię „pyknie” i wpadniesz do rowu, albo przewrócisz się o krawężnik. Tutaj przeciwnicy kasków powiedzą, że są badania jasno pokazujące smutny fakt: gdy kierowca samochodu widzi rowerzystę w kasku, to… mniej na niego uważa. Brzmi to makabrycznie, ale tak się dzieje. I na przykład kierowca zachowuje mniejszą odległość od rowerzysty, gdy go wymija. Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli już dojdzie do kontaktu, to większe szanse masz w kasku. Innymi słowy: jeśli kask na Twojej głowie zwiększa prawdopodobieństwo potrącenia Cię przez samochód o, powiedzmy, 10 %, to z kolei mając kask na głowie zwiększasz ochronę głowy nie o 10 %, ale wielokrotnie.
- Kask chroni np. przed gałązkami w lesie. Nie napisałem, że przed gałęziami, bo jak walniesz w duży konar to i tak wykorbisz. Ale często się zdarza (nie tylko w lesie), że jadąc na rowerze czujesz smyranie po głowie gałązkami drzew i krzaków. Nie jest to przyjemne, chyba że… masz kask. Wtedy to niezbyt przeszkadza.
- Chroni przed słońcem. Coś wiedzą o tym ci, którzy są łysi: ochrona przed słońcem + chłodzenie (dzięki specjalnie wyprofilowanym otworom wentylacyjnym). Ale nie tylko o ochronę glacy przed słońcem chodzi, bo mając fajny daszek w kasku zyskujesz ochronę Twoich oczu. Także mżawka mniej straszna z daszkiem. A do tego taki daszek z reguły jest odpinany – kolejna zaleta. Zresztą nic nie stoi nie przeszkodzie, żebyś miał więcej niż jeden kask: na różny teren, różne rowery, czy… dopasowanie kolorystyczne do garderoby.
- Jest uniwersalny. Oczywiście można mieć kilka kasków (każdy do innej aktywności), ale można tez z powodzeniem używać jednego kasku nie tylko do jazdy rowerem, ale także na rolkach, deskorolce, czy hulajnodze.
Nie jestem zwolennikiem ustawowego nakazu jazdy w kasku na rowerze. Taki obowiązek jest na wyścigach czy rajdach rowerowych, ale obecnie (w Polsce) po drodze lub ścieżce rowerowej możesz śmigać bez twardego nakrycia głowy. Być może dzieci powinny być w kaskach obowiązkowo, bo statystycznie jeżdżą mniej bezpiecznie, słabiej znają przepisy, bardziej lubią „poświrować” na dwóch kółkach, częściej się przewracają. Może np. do 15 roku życia należałoby nakazać jazdę w kasku, nie wiem. Teoretycznie rodzice powinni o to zadbać.
Bądźmy mądrzy przed szkodą – chociaż tym razem. Kask niewiele kosztuje, wcale nie przeszkadza, a może uratować zdrowie i życie. Ubierajmy kaski.
Dodaj komentarz